Ho, ho, ho… Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku. Utarło się, że życzymy sobie wesołych świąt. Ale jak tak policzyć: pranie firan, szorowanie okien na mroźnym powietrzu, godziny przy garnkach w kuchni, wielkie rodzinne sprzątanie, z którego każdy pragnie się wymigać, ubieranie żywej choinki, która kłuje w palce, ale za to pięknie pachnie. Wojny o Wigilię, u kogo w tym roku? Zmęczeni i sfrustrowani siadamy za stołem, bo większość jeszcze rano musiała iść do pracy (bo przecież Wigilia dzień jak co dzień w korporacjach czy urzędach).
W tym roku na studiach robię dodatkową specjalizację z Treningu Rozwoju Osobistego. Stworzyliśmy na tych zajęciach całkiem fajną i zżytą “grupę wsparcia”. Dzielimy się swoimi emocjami, doświadczeniami i rozmawiamy dosłownie o wszystkim przez bite 8 godzin co sobotę. Z okazji zbliżających się Świąt nasz prowadzący pozwolił nam obrać dowolny temat na nadchodzące ostatnie w tym roku zajęcia i jakież było moje zdziwienie gdy cała grupa jednomyślnie poprosiła o “Poradnik: jak przetrwać święta?”. Okazuje się, że wszystkich dotykają te same problemy. Zwaśnione rodziny, specyficzne ciotki i wujkowie, ktoś kto zawsze się spóźni, ktoś kto zawsze sprawi komuś przykrość. Tradycyjne życzenia w stylu: abyś w tym roku wreszcie znalazła męża (jakby mąż był złotówką na chodniku), abyście już powiększyli rodzinę, chcemy wnuki, chcemy prawnuki… I tradycyjne tematy przy stole: polityka, religia, obgadanie nieobecnych i na koniec diety, wszelkie diety świata – jak już wszyscy najedzeni to wymyślają jak się odchudzać po świętach. Brzmi to znajomo?
Jak zatem poradzić sobie z tym wszystkim. Przecież Święta Bożego Narodzenia to piękny czas, coś się kończy i coś zaczyna. Kończymy miniony rok, rozpoczynamy kolejny. Powinien to być magiczny moment, w którym ciepło domowe, rodzinne jest wg mnie większe niż upały na Wyspach Kanaryjskich. Te chwile gdy dom lśni czystością, w kuchni pięknie pachnie ciastem, gdy możemy pozapalać świece i napić się wina. Gdy możemy wtulić się pod kocem w ukochaną osobę, pobawić z dzieckiem, zrobić coś dla siebie. Tak naprawdę to wszystko zależy od nas i naszego nastawienia. Nie pozwólmy by ktokolwiek i cokolwiek zepsuło nam ten czas.
Spójrzmy na życie trochę łagodniej, przymknijmy oko na tych, którzy za wszelką cenę chcą żyć za nas, podać na tacy swoje złote rady, na tych, którzy zawsze wiedza lepiej niż My. Pozbądźmy się tego bagażu, który nie pozwala nam na krok do przodu. W książce Dzika droga, Cheryl Strayed (powstał też film na podstawie tej historii) jest taka piękna metafora życiowych problemów. Główna bohaterka pakuje plecak i na kilka tygodni wyrusza sama w góry. Z początku jej plecak jest bardzo ciężki, spakowała aż 40 kg ale im wyżej i dalej szła, powoli go opróżniała, więc stawał się coraz lżejszy i lżejszy…
Nie zostawiajmy niczego za sobą, nie udawajmy, że rozwiąże się samo. Spakujmy to i rozprawmy się z tym raz na zawsze. Możemy znacznie więcej niż nam się wydaje. A na zmiany nigdy nie jest za późno. Szczególnie gdy przed nami Nowy Rok. Ja zamiast listy postanowień w tym roku zrobiłam mapę myśli. To proste. Na środku rysujemy kółko a w nim główny cel, potem na boki idą strzałki do małych kółek, w których wypisałam co i kto jest mi potrzebny by ten cel osiągnąć. Jakie mam narzędzia do tego, jakie mogę podjąć działania i jak będzie wyglądało moje życie gdy to osiągnę. Zróbcie swoje mapy myśli i celów i rozliczymy się z nich już za 12 miesięcy. Trzymam za Was i za siebie kciuki. Szczęśliwego Nowego Roku!
0 komentarzy