Jaka jest kobieta biznesu? Silna, wymagająca przede wszystkim od siebie, pracowita, ale też empatyczna, wrażliwa, czasami potrzebująca wysłuchania jej problemów i wsparcia. Pań prowadzących własny biznes nie brakuje. Są odważne, mądre, świetnie wykształcone, chcą dzielić się własnymi doświadczeniami i wspierać nawzajem. Joanna Draniak – Kicińska, prezes firmy Bandi ma chyba wszystkie cechy kobiety biznesu.
Skromna, empatyczna, pracowita.
Podkreśla, że nie jest prezesem siedzącym w swoim gabinecie i z jego perspektywy nadzorującym pracę w firmie. Wcale nierzadko zdarza się, że pracuje ze swoimi pracownikami, zna ich obowiązki i kiedy trzeba zastępuje ich.
Co jest najtrudniejsze?
Relacje międzyludzkie i konieczność dokonywania codziennego wyboru pomiędzy byciem kobietą, która rozumie, że każdy ma problemy i potrafi współczuć, a szefową, która musi egzekwować wykonywanie obowiązków i rozliczać z tego pracowników. Właśnie te relacje międzyludzkie są najtrudniejsze. Czasami trudno bowiem znaleźć granicę pomiędzy byciem szefem, a byciem koleżanką. Chciałabym być współczującą osobą, rozumieć problemy innych, ale z drugiej strony biznes jest wymagający – mówi prezes Bandi.
Firma rodzinna
Wszystko nas zmienia, świat, który nas otacza, sytuacje, w których się znajdujemy, ludzie, których spotykamy. Mam nadzieję, że to wszystko zmienia mnie na lepsze. Nie musiałam dostosowywać się do biznesu, bo byłam wychowywana w tym duchu od najmłodszych lat. Przejęłam firmę rodzinną po mamie, która prowadziła ją ponad 20 lat. Wiedziałam, w jakie buty wchodzę, czego ta firma wymaga od mnie, z pełną świadomością przejęłam biznes, w którym od najmłodszych lat wychowywałam się i wiedziałam jakich poświeceń wymaga jego prowadzenie – mówi pani Joanna.
Dziś nierzadko gośćmi w jej gabinecie są dwie córeczki, ich rysunki zdobią ścianę, a w kącie czekają na nie zabawki.
Kobieta biznesu na 100%
W relacjach biznesowych lubi rozmowy o konkretach. Zna cienie i blaski bycia szefem.
Presja i odpowiedzialność jest ogromna, nie tylko za pracowników, którzy mają na utrzymaniu rodziny, ale także za wszystkich, którzy używają produktów Bandi. Dlatego nie robię nic na pół gwizdka, wkładam w swoja pracę całą energię i pasję. Kiedy coś robię, to na 100% i nawet jeśli coś mi nie wyjdzie, to nie mam sobie nic do zarzucenia, bo wiem, że zrobiłam wszystko, co mogłam – mówi.
Co daje siłę na trudne chwile?
Często, w trudnych chwilach, ma ochotę rzucić własny biznes, przepracować w czyjeś firmie 8 godzin a potem poświęcić czas rodzinie. Jednak to odpowiedzialność i nadzieja, jaką pokłada w niej mama, każe jej podejmować wyzwania na nowo.
Mam czasami takie myśli, że sprzedam firmę, będę żyła inaczej, jednak wyrazy zadowolenia a nawet podziękowania od klientów i pracowników pozwalają cieszyć się z własnej firmy. Tych miłych rzeczy jest tak dużo, że niwelują problemy – mówi pani Joanna. Wystarczy jednak parę godzin odpoczynku, czas spędzony z rodziną, która daje siłę, by wróciły chęci do pracy. Pracy, która uczy pokory – dodaje.
Kobieta biznesu i członek zespołu
Stara się, by rodzinny klimat w jej firmie sprzyjał jakości pracy. Zna każdy szczegół pracy, jest członkiem zespołu. Kiedy trzeba, po prostu zastępuje pracowników na ich stanowiskach. Plusy bycia szefem?
Brak szefa, brak akcjonariuszy, którzy wymagają wyłącznie finansowych wyników, możliwość realizowania własnych marzeń i planów. To jednak rodzi ogromną odpowiedzialność. Jestem osobą nauczoną jeść małą łyżeczką, dlatego lubię czuć się bezpieczna i np. nie zaciągać wysokich kredytów – mówi p. Joanna.
Minusy posiadania własnej firmy? Dla pani Joanny najtrudniejsze jest bycie w pełni dyspozycyjnym, nawet przez całą dobę. Codziennie poświęca firmie wiele godzin. Wspiera ją mąż, bez którego nie wyobraża sobie funkcjonowania Bandi.
To on stworzył od podstaw całą stronę logistyczną, to był dla nas olbrzymi skok cywilizacyjny – mówi prezes Draniak-Kicińska.
Czy czuje się kobietą biznesu?
Chyba jeszcze jestem za młoda na to (śmiech). Na razie jestem ciężko pracującą na ten sukces. Może za 20 lat będę mogła o tym porozmawiać.
Jeśli zastanawialiście się kiedyś skąd biorą się pomysły na nowe kosmetyki Bandi i jak to się dzieje, że kosmetyk trafia w końcu w Wasze ręce, to dzisiaj chcemy Wam o tym trochę opowiedzieć.
Po pierwsze – liczą się pomysły na nowe kosmetyki
Każdego roku wszystkie osoby odpowiedzialne na powstanie nowych kosmetyków, ich skład i wygląd zbierają się na najważniejszym corocznym spotkaniu marketingowym. Są tam obecni: technolodzy, kosmetolodzy, specjaliści od marketingu i social mediów. I tak zaczyna się nasza wielka burza mózgów. A że w Bandi za powstawanie nowych kosmetyków odpowiadają głównie kobiety, to są to spotkania pełne emocji i niezwykle twórcze 🙂 Tak było również w tym roku. W dniach 23-24 lipca spotkałyśmy się w jednej z podwarszawskich Willi by wspólnie ustalić strategię działania na przyszły rok. To co działo się na miejscu możecie w skrócie zobaczyć oglądając poniższy filmik.
Inspirację na nowe kosmetyki czerpiemy od Was
Każde nasze spotkanie marketingowe to wiele prezentacji dotyczących nowości i trendów w świecie kosmetyki. Technolodzy opowiadają o innowacyjnych surowcach, kosmetolodzy przedstawiają najskuteczniejsze zabiegi, marketing relacjonuje to, co dzieje się w świecie opakowań oraz o czym mówi się w social mediach. Wszystko to podsumowuje nasza Dyrektor Marketingu i Sprzedaży. Jednak zawsze najważniejsze są dla nas informacje, które płyną od Was. Skupiamy się na tym, które kosmetyki lubicie, zastanawiamy się jak ulepszyć te, do których mieliście zastrzeżenia, podsumowujemy Wasze propozycje na nowości. To trochę tak jak byście byli tam z nami 🙂
Czas na relaks
Po całym dniu burzy mózgów wieczorem przychodzi czas na odpoczynek i relaks. I choć w większości znamy się już od wielu lat, na każdym takim spotkaniu dowiadujemy się o sobie czegoś nowego. Wszystkie bardzo lubimy te chwile i niekończące się rozmowy, a potem wspominamy je cały kolejny rok, aż do następnego spotkania marketingowego.
Głowa pełna pomysłów i gotowy plan działania
Drugi dzień to zwykle podsumowania wszystkich pomysłów na nowe kosmetyki. To wówczas zapadają najważniejsze decyzje. Do domów wracamy z gotowym planem działania, pełne entuzjazmu i podekscytowania, gotowe do pracy nad nowymi projektami. Czym zaskoczymy Was w przyszłości? Pierwsze odpowiedzi na te pytania już niebawem 🙂 A jeżeli jesteście ciekawi jak powstawały pierwsze kosmetyki Bandi to przeczytajcie artykuł „Kosmetyki Bandi – jak to się zaczęło”?
Wywiad* z Bogdą Draniak – założycielką firmy Bandi, wielką pasjonatką kosmetyków i ich receptur.
Chemiczka marzy o kosmetykach…
Już jako dziecko zakładałam biały fartuch i widziałam swoją przyszłość w laboratorium. Do 1986 roku pracowałam w Instytucie Chemii Przemysłowej w Warszawie. Myślałam jednak bez przerwy, co zrobić, by zająć się bardziej chemią użytkową, a nie tylko badaniami naukowymi. Kosmetyki były tą dziedziną, która najbardziej mnie interesowała.
Zajmowałam się wówczas zawodowo bardzo skomplikowanymi zapewne dla laików kwestiami, np. chromatografią gazową, utlenianiem benzenu… Jednak nie czułam z tej mojej pracy pełnej satysfakcji. Próbowałam, co prawda, dodać trochę życia tej mojej chemii, na przykład poprzez pisanie rozmaitych wniosków racjonalizatorskich, ale wciąż czułam, że nie robię tego, co tak naprawdę bym chciała. Kosmetyki chodziły mi po głowie bez przerwy. Poznałam też w Instytucie osoby zajmujące się tą dziedziną od strony badań. Sąsiadowałam z zakładem zajmującym się chemią tłuszczów, w którym przeprowadzono chromatografię surowców kosmetycznych. Robiono również emulgatory – powstał tam pierwszy polski zagęstnik, który zresztą wykorzystałam później w moim produkcie. To był emulgator na bazie tłuszczu lisiego.
Do zmiany pracy zmobilizowali mnie koledzy, zwłaszcza ci, którzy odeszli z Instytutu i zajęli się własną działalnością. Doszłam w końcu do przekonania, że muszę się zdecydować i ja, bo inaczej wciąż będę miała to męczące poczucie, że jestem nie na swoim miejscu. Chciałam też być bliżej rodziny. Wydawało mi się, że jak otworzę własną działalność, będę miała więcej czasu dla czwórki dzieci.
Od czego się zaczęło?
Najpierw poszukiwałam surowców, mieszadeł, jakichś prowizorycznych urządzeń… Zaczęłam tworzyć laboratorium w domu, w Michałowicach, i tam robiłam pierwsze próby recepturowe. Jak to wyglądało? Mała zlewka, mieszadło, kilka surowców, garnki i… nieustanne próby takiego połączenia składników i ich wymieszania, by coś z tego wyszło. Funkcjonowałam tak przez trzy lata. Dom był duży, częściowo niewykorzystany, więc stworzyłam tam coś na kształt małej manufaktury. Miałam początkowo do pomocy tylko jedną pracowniczkę.
Te pierwsze kosmetyki robione jeszcze zupełnie w pionierskich warunkach udawały się naprawdę nieźle. Miałam zaprzyjaźnioną kosmetyczkę, która była moją pierwszą recenzentką. Uważała, że kosmetyki są bardzo dobre. Szybko jednak złapałam prawdziwe kontakty branżowe. Zaczęłam dostawać katalogi z ofertą surowców, maszyn. I od firm zagranicznych, i od polskich. Te polskie surowce były najczęściej tańsze, ale jednak ustępowały jakością zagranicznym. Postawiłam więc na importowane, chcąc wytwarzać produkty naprawdę wysokiej jakości.
Poszukiwanie nowych receptur
Po pewnym czasie moi koledzy, którzy w branży kosmetycznej działali dłużej, zachęcali mnie, bym bardziej rozwinęła ten biznes, weszła mocniej na rynek. Do tego jednak potrzebowałam lepszych receptur, bardziej fachowo przygotowanych. Musiałam stworzyć kosmetyki, które naprawdę będę mogła postawić bez kompleksów na półce w drogerii. Zależało mi, by miały właściwy skład, były stabilne, przyjemne w aplikacji. I taki kosmetyk w końcu spod mojej ręki wyszedł. Stworzyłam krem Koala. To był bardzo dobry krem na dzieci. Krem Koala sprzedawał się wyśmienicie… był naprawdę niesamowity! Znalazłam po 10 latach niewykorzystane opakowanie i… produkt ten wciąż wyglądał i pachniał, jakby zrobiono go ledwie kilka miesięcy wcześniej. Był więc bardzo stabilny.
Siła w rodzinie
Wspierała mnie cała rodzina. Choć powiem szczerze, że były sytuacje, kiedy się również potwornie irytowali, i wcale się im nie dziwiłam. Jakiś przykład? Pracowałam kiedyś nad tłuszczem norczym, by go właściwie oczyścić. Cały dom nam wtedy oczywiście przeszedł niezbyt przyjemnym zapachem. A cóż ja mogłam zrobić? Wtedy poznawałam te surowce, wszystkiego uczyłam się na własną rękę… Czasem właśnie za cenę takich „doznań” sensorycznych.
Dzieci bardzo mi pomagały. Cała czwórka! Najstarszy syn był już żonaty. Moja synowa pracowała ze mną, bardzo mnie wspierała od strony PR-u i marketingu. Ta współpraca trwała jakiś czas, zanim nie przeszła do firmy swojego męża. I chyba lepiej, bo teściowa i synowa nie powinny spędzać za dużo czasu razem. (śmiech) W ogóle na początku działalności bardzo wesoło wyglądały różne procesy produkcyjne, w które angażowała się cała rodzina.
Jakie były te pierwsze kosmetyki?
Pierwsze kosmetyki to: balsam do ciała, krem Koala i krem kolagenowy do twarzy. Zresztą z tym ostatnim też jest zabawna historia: krem kolagenowy początkowo nazywał się Alga, choć w nim wcale alg nie było! Bardzo mi się jednak nazwa podobała i marzyłam o tych algach bardzo… W końcu udało mi się algi jakoś pozyskać i stworzyć właściwy krem z algami, więc temu pierwszemu zmieniałam nazwę na kolagenowy. W każdym razie produkty sprzedawały się naprawdę świetnie i to moje mieszadełko w domu wciąż pracowało.
Zawsze zależało mi na innowacjach. Bardzo wcześnie, jeszcze przed rokiem 1990, wprowadziłam na przykład francuskie liposomy. Krem Bandi z liposomami był na polskim rynku pierwszym z tym składnikiem. Kupowałam też od tego dostawcy mukopolisacharydy oraz oxylastil – składnik białkowy świetnie regenerujący i dotleniający skórę. Po jakimś czasie zrobiłam też żel z liposomami, to był doskonały kosmetyk. Panie badające produkt mówiły, że krem był świetny, ale żel – mistrzostwo świata! Wiedziałam dlaczego – bo dawałam do niego nie jeden czy dwa procent liposomów, a tyle sugerował producent, ale piętnaście! Na jakości nie oszczędzałam bowiem nigdy.
Wiedzę o surowcach czerpałam głównie z targów. Wyjeżdżałam do Bolonii, do Las Vegas. Tam był cały świat. Widać było, jakie trendy są na Zachodzie, a do nas docierały one zawsze z pewnym opóźnieniem. Moja siostra, kosmetyczka z Australii, też podpowiadała mi, jakie nowości światowe są na topie. Bardzo lubiłam te nasze rozmowy. Jej wiedza o kosmetologii była wręcz niezwykła. Widać było, że nie minęła się z powołaniem.
Czas na zmiany
Dotarło do mnie w końcu, że nie mogę poprzestać na takiej chałupniczej produkcji i zdecydowałam się na zakup nowocześniejszych maszyn – to był pewnie rok 1990. Mówię o tym etapie biznesu, gdy przeszłam z garnków na maszyny. Wiem, że sporo kolegów wtedy uważało to za niepotrzebną rozrzutność: wystarczały im kotły czy nawet pralki zamiast profesjonalnych urządzeń produkcyjnych. Kupiłam maszynę o nazwie Stefan, co prawda pierwotnie stworzoną do przemysłu spożywczego, ale po przeróbkach okazała się fantastyczna do produkcji kosmetyków. Służyła nam przez lata! Poza tym jeden z zaprzyjaźnionych konstruktorów zrobił dla mnie specjalny młynek do homogenizacji kosmetyków. Kiedyś oglądali go fachowcy z Francji i nie mogli wyjść z podziwu, jak było to perfekcyjnie wykonane. W tym czasie koledzy kupowali dobre samochody, a ja wciąż tkwiłam za kółkiem małego fiata. Jednak maszyny miałam od nich zdecydowanie lepsze. I to mnie właśnie cieszyło!
Największe trudności w tworzeniu kosmetyków?
Pod górkę miałam wtedy z wieloma rzeczami. Najgorzej było z opakowaniami. Po prostu brakowało ich na rynku! Producentom kosmetyków udzielała się w tej kwestii wręcz desperacja, wielu z nas zbierało kubeczki plastikowe po serkach czy innych produktach, żeby zdobyć surowiec na polistyren, z którego robiono opakowania. To był dopiero recycling! Z surowcami też było trudno – zwłaszcza takim mniejszym firmom jak moja, bo pierwszeństwo zakupu zawsze miały duże firmy, które zamawiały większe partie. My musieliśmy grzecznie czekać na naszą kolej albo bardzo żarliwie prosić o jakiś przydział. Żeby nie tracić czasu, próbowałam, i to się czasami udawało, odkupić, np. 10 kg oleju. I ten olej przewożony był z Krakowa do Warszawy koleją. Dziś to brzmi jak bajki z mchu i paproci, ale takie to były czasy…
Co znaczy Bandi?
Firma początkowo nazywała sięB&D – od inicjałów mojego imienia i nazwiska. W latach osiemdziesiątych angielski nie był w tak powszechnym użyciu jak teraz. Klienci nie wiedzieli, jak czytać znak graficzny „&”, więc jeden z synów zasugerował po prostu taki zapis nazwy i tak już zostało.
Od 2004 roku rozpoczął się proces przekazania firmy w ręce mojej córki Joanny. Poczułam wtedy ulgę, że ona zajmie się tymi wszystkimi kwestiami organizacyjnymi, bieżącymi, a ja znów będę mogła wrócić do laboratorium. Spadła ze mnie odpowiedzialność, na nowo poczułam się wolna. Oczywiście zależało mi, by inne dzieci potraktować sprawiedliwie – i tak też podzieliliśmy udziały. Joanna ma ich nieco więcej właśnie dlatego, że zdecydowała się zostać prezesem firmy. Cieszę się też, że mąż Joasi bardzo pomaga jej w prowadzeniu biznesu. Mam poczucie, że firma, którą stworzyłam, jest teraz w dobrych rękach.
*Fragment z książki Lidii Lewandowskiej „Piękne historie. Sukces polskich marek kosmetycznych”.
Od kilku lat pielęgnujemy wyjątkową tradycję organizowania Kolacji Noworocznej dla wszystkich pracowników naszej firmy. Dlatego również w tym roku nie mogło jej zabraknąć. Była to niepowtarzana okazja do podsumowania osiągniętych wyników z ubiegłego roku oraz wyznaczenia celów na najbliższe miesiące. Rok 2019 był dla nas przełomowy! Jesteśmy dumni z osiągniętych wyników, wprowadzonych na rynek nowych produktów oraz projektów zakończonych sukcesem. Spotkaniu towarzyszyły niekończące się rozmowy, tańce oraz biesiadowanie! Kolacja noworoczna odbyła się w Restauracji Borodino, w Modlinie- miejscu ze smakiem oraz wyśmienitą kuchnią.
Jak zawsze, Nowy Rok przyjmujemy z uśmiechem na twarzy i pozytywnym nastawieniem. Dziękujemy, że jesteście z nami! Rok 2020 będzie należał do nas!
Zastanawiacie się czasami jak coś się mogło stać, czemu i po co? Jeszcze niespełna rok temu my także zachodziliśmy w głowy i pytaliśmy „ale po co nam to?”, ale od początku
Poznajcie naszą szefową 🙂 Pani Prezes o wielu talentach, ogromnej intuicji i niezwykłym wyczuciu Waszych potrzeb. To ona akceptuje lub odrzuca nasze pomysły na nowości dla Was. To także ona sama często podsuwa pomysły na nowe linie. Tak właśnie było tym razem! Pamiętam ten dzień, kiedy zwołane było zebranie w jej pokoju (powinnam może napisać, że w jej biurze, ale to brzmi za bardzo oficjalnie). Asia powiedziała, że brakuje w naszej ofercie kosmetyków dla osób, których cery mają skłonność do podrażnień i/lub właśnie potrzebują komfortowego ukojenia.
Hmmm… co mam powiedzieć. Nie wskażę palcem dokładnie komu, ale nie wydawało nam się, aby to była prawda. No bo sami Wiecie, mamy przecież już takie linie jak: Veno Care – kosmetyki redukują widoczność zaczerwienień i rozszerzonych naczyń krwionośnych), anti rouge Medical Expert – mają podobny kierunek działania, co Veno Care jednak inne składniki aktywne, inne konsystencje – dla każdego coś miłego :-), Delicate Care – kosmetyki dla osób, które szukają kosmetyków dla cer wrażliwych, że już nie wspomnę o linii EcoFriendly Care, która jest linią hypoalergiczą… No przyznacie… O cery wrażliwe dbamy bardzo! A tu jeszcze jedna linia?! 🙂
TAK! I to taka, jakiej jeszcze nie było!
Poprzeczka wymagań „SZEFA” jak zawsze zawieszona została wysoko. Potrzebowaliśmy kosmetyków spełniające szereg wymagań!
Będą zaspakajały główne potrzeby cer wrażliwych, skłonnych do podrażnień, a nawet BA… już z objawami podrażnienia.
W zebraniu brały udział m.in. Dyrektor sprzedaży, nasze niezastąpione technolożki, menedżer produktu. Od razu wszystkie zaczęłyśmy zastanawiać się wspólnie czego od tego typu kosmetyków będziecie oczekiwać, po to, aby… zaoferować Wam jeszcze więcej!
Na tym etapie wkroczyła wiedza ekspercka naszej konsultant medycznej prof. nadzw. dr n. med. Magdalena Ciupińska. To nasza tajna broń i as w rękawie w jednym. Mamy ogromne szczęście, że tak ceniony dermatolog systematycznie przeprowadza dla naszego zespołu – tu uwaga – WYKŁADY! Tak, systematycznie Pani Profesor przyjeżdża do nas i podnosi nasze kompetencje z dziedziny wiedzy o skórze. Takie luksusy tylko u nas.
Ustaliłyśmy, jakie i ile kosmetyków będzie w linii, jakie mają mieć działanie i zabraliśmy się do wyszukiwania najlepszych surowców. Technolożki, Magdalena Dzienisik i Barbara Kugiel-Rachwalska przeszukały mnóstwo ofert i zabrały się za receptury. I powiem Wam, że nie było łatwo, także dlatego, że na tym etapie zaczynam wtrącać się ja 😉 Wybrzydzałam w konsystencjach, ale dziewczyny dzielnie podejmowały kolejne próby i powiem Wam – mamy to!
Pierwsze testy, jak zawsze robiliśmy na sobie. Te koleżanki, które mają cery wrażliwe, skłonne do podrażnień, z uczuciem napięcia i szorstkości naskórka wzięły prototypy do testów i od razu się w nich zakochały! Od tego momentu wiedzieliśmy, że właśnie na takie kosmetyki czeka wiele z Was!
Masy trafiły na badania, a ja zajęłam się napisami na opakowaniach, czyli deklaracjami marketingowymi. Jak tylko zewnętrzne laboratorium potwierdziło nam skuteczność naszych nowych cudeniek, od razu najważniejsze informacje trafiły na projekty opakowań. Zwróćcie uwagę na grafikę „piórka” – nasze kosmetyki mają potwierdzone badania na cerach także skłonnych do podrażnień. To oznacza, że mogą je stosować wszyscy! Znajdziecie też deklarację o hypoalergiczności produktów z czego jesteśmy bardzo dumni!
Piękne opakowania to już dzieło naszej Product Manager – Emilki. Utrzymane w stylu całej serii Medical Expert. Pozostało już tylko zdecydować się na nazwę… nie było łatwo, bo pomysłów mieliśmy wiele, a każdemu najbardziej podobał się jego własny. Dla zgranego zespołu to nie jest problem, doszliśmy do porozumienia, a potem…
Karolcia, która zajmuje się naszymi mediami społecznościowymi ogłosiła dla Was konkurs na naszym profilu na Instagramie „kto zgadnie jak będzie nazywała się nasza najnowsza linia?”. Odpowiedzi było mnóstwo, bardzo Wam dziękujemy za zaangażowanie.
4 produkty… to nad nimi pracowało przez ostatni rok kilkadziesiąt osób! Przez dział wdrożeń i technologii, marketingu, produkcję, konfekcję, logistykę po sprzedaż. Wszystko z troską o jakość kosmetyków i Wasz komfort stosowania pod czujnym okiem dermatologa.
Mamy już od dziś, specjalnie dla Was!
Skoncentrowane rozwiązanie dla skóry wrażliwej
Linia przeznaczona do pielęgnacji cer wrażliwych i z objawami podrażnień takimi jak:
Z
zaczerwienienie
Z
szorstkość
Z
niekomfortowe swędzenie
Z
napięcie naskórka wynikające z nadmiernego przesuszenia
Jesteście ciekawi, co kryją w sobie nasze nowe kosmetyki? Już teraz możecie poczytać o nich na stronie sklepu, a niebawem dermatolog prof. Magdalena Ciupińska w naszych mediach społecznościowych opowie, na czym polega ich skuteczność!
Najwspanialszych Świąt Bożego Narodzenia życzy Wam cały zespół Bandi!
Zrobiliśmy dla Was mała sesję zdjęciową:)
A jak jest u Was? Czy robicie sobie przedświąteczne zdjęcia w firmach? Dla nas to oczywiście doskonała zabawa a jednocześnie wspaniała pamiątka. Przeglądając zdjęcia sprzed lat robi się sentymentalnie, w każdym budzą się wspomnienia. Właśnie dlatego powtarzamy taką sesję regularnie co roku:)
Boże Narodzenie to czas, którego wyjątkowy klimat czuje się przez ten krótki czas w roku dlatego już od dziś chcemy się nim zacząć NACIESZAĆ! Niech TRWA!!!!
Poznajcie nasz zespół:)
Każda z osób zajmuje się wieloma rzeczami z tego powodu trudno byłoby wymieniać. Jedno jest pewne – każdy jest ważny i stanowi element układanki w zespole BANDI.
Świątecznie:)
Kochamy zwierzaki, dlatego jedna z koleżanek tego dnia przyjechała ze swoją ukochaną sunią, mieliśmy z nią masę zabawy:) A u Was zwierzaki spędzają święta w jakiś wyjątkowy sposób? Macie dla nich świąteczne ubranka, posłanka, zabawki?
Kto tworzy masy kosmetyków?
Boże Narodzenie to czas wyjątkowy dla wielu z nas. Także w świecie kosmetyki dzieje się wiele! Pojawiają się np. limitowane nowości. A w tym roku będą to… jeszcze to tajemnica, ale śledźcie naszą ofertę uważnie! 🙂
Jak Boże Narodzenie to i Mikołaj:)
Zawsze uśmiechnięta i pomocna:) Niewidzialna z zewnątrz, dla nas jest pierwszą twarzą, którą widzimy wchodząc do biura:)
Koniecznie napiszcie, czy i u Was czuć w powietrzu już nadchodzące święta?
Jeśli szukacie pomysłów na prezenty, dla siebie lub kogoś, to koniecznie zajrzyjcie tu.