Kobieteria jest współczesną kobietą

Kobieteria jest współczesną kobietą

Wywiad z P. Małgorzatą Krupską z okazji 10-lecia salonu Kobieteria


W tym roku Kobieteria obchodzi swój jubileusz 10-lecia istnienia. Opowie nam Pani jak to wszystko się zaczęło?

Ostatni semestr studiów licencjackich z kosmetologii był etapem w którym zmierzałam do podjęcia decyzji Co dalej? Po zdobyciu doświadczenia stałam przed decyzją czy podjąć pracę czy może otworzyć własny gabinet? Jednoczesne studia z marketingu skłaniały mnie ku pracy na własny rachunek. Jednak momentem przełomowym do podjęcia decyzji okazał się mały, idealny lokal który właśnie się „zwolnił”.  Idealnie predysponował on pod mój, wymarzony gabinet. Na lekkim uboczu, z parkingiem i wszystkimi udogodnieniami… Miałam wtedy 23 lata, niewielkie możliwości finansowe i milion pomysłów. Początki nie były łatwe, jednak nie zniechęcało mnie to. Każdego dnia stawiałam sobie nowe cele, wdrażałam wymyślone przez siebie plany promocyjne i lepiej poznawałam potrzeby rynku.

Nieustanny rozwój

10 lat to dużo czasu… Jak Kobieteria w tym czasie się zmieniała?

Przez te 10 lat Kobieteria nie tylko zmieniła siedzibę, ale także wypracowała silne miejsce na rynku. Po 5 latach pracy Gabinetu podjęłam decyzję o budowie nowej siedziby z lepszym zapleczem do pracy oraz nowocześniejszymi rozwiązaniami. Początkowo Kobieteria mieściła się w mniejszym lokalu, pracowałam w nim sama jednak duże zainteresowanie oraz wzrost liczby klientów skłonił mnie do zatrudnienia kosmetologów dzięki którym mogliśmy rozwijać nasze skrzydła. Obecnie Gabinet zajmuje ponad 120m2, a mieszczą się w nim dwa gabinety przystosowane do synergicznej pracy jak również komfortowa strefa recepcji z poczekalnią. Przez wszystkie lata pracy stawiałam na rozwój i nie pozwalałam sobie na zatrzymanie się w miejscu. Początki mojej pracy bazowały na podstawowym sprzęcie, a na chwilę obecną oprócz wspaniałej pracy na marce Bandi dysponujemy również systematycznie uzupełnianymi specjalistycznymi urządzeniami takimi jak np. lasery light sheer, NdYag, IPL. Pracujemy na falach radiowych, ultradzwiękach, kriolipolizie oraz frakcjach igłowych. Można by dalej wymieniać jednak każde z urządzeń w które wyposażamy gabinet jest  kolejnym wyznaczanym dla mnie celem, dzięki któremu mam satysfakcję i poczucie rozwoju.

Salon kosmetyczny Kobieteria

Rodzinna atmosfera

Co jest mottem przewodnim w pracy Pani oraz całego zespołu Kobieterii?

Moim mottem w pracy z klientem oraz pracy mojego zespołu jest by traktować innych tak jak sami chcielibyśmy  być traktowani. Podejście to zarówno w stosunku do moich klientów jaki i współpracowników powoduje rodzinną atmosferę. To właśnie w pracy spędzam najwięcej czasu, czasami pracuję ponad 55h tygodniowo. Podobno jeśli kochamy to co robimy nie przepracowujemy ani jednego dnia, a ja kocham to co robię. Dzięki temu podejściu pracuję już teraz głównie ze stałymi, wieloletnimi klientkami.

Kobieteria i Bandi

Ten jubileusz 10-lecia istnienia Salonu splata się również w pewnym stopniu z 10-leciem współpracy z Bandi. Czym kierowała się Pani przy wyborze marki kosmetyków do swojego Salonu?

Kiedyś w wywiadzie zapytano mnie o to dlaczego Bandi, co mną kierowało? Jako młody kosmetolog potrzebowałam poczucia komfortu swojej pracy. Co to znaczy? Nie mogłam gwarantować za połączenia różnych marek w konstruowaniu zabiegów dla swoich klientek. Potrzebowałam poczucia bezpieczeństwa i znajomości produktów na których pracuje. Chciałam stworzyć miejsce które będzie kojarzyło się klientom z jedną marką, z wypracowanymi zasadami i procedurami. Pragnęłam być ekspertem marki na której pracuje. W momencie gdy to sobie uświadomiłam rozpoczęłam poszukiwania. Nigdy wcześniej nie słyszałam o BANDI, jednak zafascynowało mnie usystematyzowanie kosmetyków, pomocne procedury. Skontaktowałam się z przedstawicielem handlowym z prośbą o spotkanie. Po rozmowie z Panią Karoliną wiedziałam, że Bandi będzie odzwierciedleniem  moich potrzeb. Spakowałam wszystkie kosmetyki na jakich pracowałam i przekazałam je dla uczennic studium kosmetycznego. Właśnie wtedy wszystko się zaczęło, wprowadziłam linie profesjonalną oraz detaliczną. Mogłam czuć się pewna, byłam ekspertem marki na której pracowałam. Pozwoliło mi to na pełne sprostanie oczekiwaniom moich klientek. Po zabiegu mogłam dobrać pełną pielęgnację domową, a tego oczekiwały klientki.

Współpraca dodała mi skrzydeł, Kobieteria stała się pierwszym Gabinetem Partnerskim Bandi w Polsce, to ogromny powód do dumy – chyba muszę pomyśleć o takiej tabliczce na ścianie w Gabinecie!

A gdyby miała Pani wybrać jeden kosmetyk z oferty Bandi, którego według Pani nie mogłoby zabraknąć w Kobieterii – byłby to?

Mój ukochany kwas migdałowy. Uwielbiam go nie tylko w pielęgnacji domowej, ale również jako wspaniałego towarzysza w zabiegach gabinetowych.

Plany i marzenia

Jubileusz 10-lecia Kobieterii to duży sukces. A jakie są Pani plany na przyszłość? O czym jeszcze Pani marzy?

Mam wiele marzeń, jednak praca nauczyła mnie że marzenia są jedynie odpowiednią formą planowania. Myślę, że potrzeba rozwoju i poznawania nowego jest we mnie tak wielka, że nie poprzestanę na etapie w którym się znalazłam. Z pełną świadomością pracy, którą będę musiała w to włożyć będę stawiała sobie nowe cele każdego dnia i podnosiła poprzeczkę. Bo taka jest właśnie Kobieteria, jest współczesną kobietą, która stawia czoła wyzwaniom, nie poddaje się i pragnie od życia więcej każdego dnia.

BANDI COSMETICS

Kosmetyki polecane przez specjalistów

O kosmetykach, pracy i relacjach międzyludzkich

O kosmetykach, pracy i relacjach międzyludzkich

Wywiad z Bogdą Draniak – założycielką i Joanną Draniak-Kicińską – prezesem firmy Bandi.

Patrząc na rynkowe trendy, widać zafascynowanie konsumentek medycyną estetyczną. Skutek? Na półkach drogerii jest naprawdę dużo produktów, które zainspirowane są konkretnymi zabiegami. Kosmetyki mogą naśladować np. laser?

Joanna Draniak-Kicińska: Rzeczywiście medycyna estetyczna zapoczątkowuje wiele trendów. Produktów o nazwie „zabieg” w drogeriach jest cała masa. Krem jednak laserem nie jest. To kosmetyk, a kosmetyk tylko (i aż)  pielęgnuje. Oczywiście, może poprawić wygląd skóry, ale nie cofnie czasu.

Bogda Draniak: Trzeba panie namawiać do peelingów, regularnego złuszczania, to jest naprawdę korzystne dla skóry. Codzienna pielęgnacja ma sens, ale też nie można być naiwną konsumentką, która mając lat 60, będzie chciała wyglądać jak wtedy, kiedy miała lat 40. To niemożliwe.

Joanna Draniak-Kicińska: Dla nas, chodzącą reklamą tego, co mogą nasze kosmetyki, jest mama. Choć kobiety o wieku lubić nie mówią…

Bogda Draniak: …łatwo policzyć, ile mam lat. Miałam 45, kiedy zakładałam firmę.

Kobiety chcą być piękne

Jaka jest zdaniem Pań współczesna konsumentka kosmetyków? Czego od nich oczekuje? Co ją intryguje? Jak ją najogólniej przekonać, żeby kupiła określony krem?

Joanna Draniak-Kicińska: Prezentujemy klientce korzyści używania konkretnego kosmetyku. Nasze produkty nie są podzielone z uwagi na wiek. Uważamy, że najważniejsze są potrzeby skóry. Dlatego dedykujemy produkty osobom z różnymi problemami skórnymi, o różnych typach skóry. Specjalizacja, perfekcyjność produktu są tym, co go najlepiej broni. Wiemy, że osoby, które wybierają naszą markę, stają się jej dość wierne. Polecenie z ust do ust przez konsumentki sprawdza się w naszym przypadku najlepiej. Z tego też powodu chętnie fundujemy nagrody w różnych konkursach, zamieszczamy inserty w gazetach, by panie poznały nasze kosmetyki i do nich chciały wracać.

Dlaczego kosmetyki są tą branżą, która wciąż i u nas, i gdzie indziej tak dobrze się rozwija? Kult młodości wśród konsumentek?

Bogda Draniak: Od starożytności kobiety dbały o siebie, bo potrzeba piękna jest wielka. Tak było, jest i będzie.

Tylko że i tak czas płynie, i kiedyś ładna dwudziestolatka dziś widzi w lustrze już nieco inną kobietę po pięćdziesiątce. Można się ładnie starzeć, a jednocześnie nie przejmować się tymi wizualnymi oznakami upływu czasu?

Joanna Draniak-Kicińska: Kobiety chcą czuć się zadbane. Wiele z nich nie oczekuje cudów, są rozsądne. Od pielęgnacji oczekują tyle, ile ta może im naprawdę dać: nawilżenia skóry, ładnego wyglądu, delikatnego ujędrnienia, by po prostu dobrze wyglądać w każdym wieku. A to przejmowanie się wiekiem bardziej siedzi w głowie. Trzeba sobie jakoś wnętrze poukładać, bo inaczej nawet najlepszy kosmetyk nie pomoże…

To jaki eliksir młodości jest najlepszy?

Bogda Draniak: Higiena, sport, sen, radość życia. I dobry krem na końcu.

Kosmetyki i ich składniki

Kosmetyki Bandi z kwasami

Który składnik zdaniem Pań okazał się największym hitem ostatnich lat, a jednocześnie jego działanie jest na tyle udokumentowane, że nie jest żadną marketingową wydmuszką?

Bogda Draniak: Wierzę, że rewolucją były kwasy. Jako pierwsi wprowadziliśmy w Polsce kwas migdałowy, wcześniej były dostępne wyłącznie kosmetyki na bazie kwasów owocowych. Kwas migdałowy okazał się naszym wielkim hitem. Nad kwasami zresztą cały czas pracujemy. Choć staraliśmy się zawsze być pionierscy pod względem składników, to jesteśmy jednak ostrożni w kwestii bezpieczeństwa.

No to weźmy pod lupę ceny. Tani krem nie ma racji bytu? Czy jest jakaś średnia cena, od której zaczyna się skuteczność?

Joanna Draniak-Kicińska: Kwestia ceny jest bardzo skomplikowana. Wchodzi w nią i kwestia pomysłu na kosmetyk (np. niektóre receptury są skomplikowane i prace przygotowawcze trwają dłużej), i surowców, jakie w nim się znajdą, badań gotowego produktu, kosztów wytworzenia, ale też wkalkulowanych w cenę kosztów marketingu i reklamy. Dużo oczywiście zależy od skali firmy. Te duże mogą na pewno mieć mniejsze koszty, bo ich prace trwają krócej, a zakup większej ilości surowca jest bardziej opłacalny. Dlatego nie powiem, że skuteczny krem musi kosztować 30 czy 50 zł, bo nie musi. I odwrotnie: to, że kosmetyk kosztuje 500 zł, nie oznacza, że jest 10 razy lepszy od kremu za 50 zł.

Bogda Draniak: W moich czasach to było prostsze. O pozycjonowaniu w ogóle nie było mowy. Dostawaliśmy w cechu wzór na wyliczenie ceny – podawało się tam koszty, jakiś procent marży i wychodziło, ile kosmetyk ma kosztować. I ceny były wówczas raczej do siebie zbliżone, bo każda firma z takiej tabelki korzystała. Tak dużych różnic na półce nie było.

Liczy się rozwój

Jak długo pracują Państwo nad nowością?

Joanna Draniak-Kicińska: To zależy. Z kwasem migdałowym męczyliśmy się trzy lata, bo ciężko go było rozpuścić bez alkoholu w takim stężeniu, jak chcieliśmy. To nie jest tak, że im więcej kwasu w kosmetyku, tym jest on lepszy. Bardzo trudno jest trafić w punkt, by kosmetyk naprawdę złuszczał skórę, a jednocześnie człowiek nie wyglądał jak liniejąca jaszczurka.

Bogda Draniak: Czasami pojawiają się też jakieś uwagi od safety assessora, że coś należy poprawić, a więc to także powoduje, że ten czas wychodzi nam dłuższy, niż zakładaliśmy. To jednak bardzo dobrze, bo lepiej jest coś poprawić zawczasu, niż mieć problemy z reklamacjami konsumentów później. Średnio to jednak co najmniej pół roku.

Aby się rozwijać, należy wchodzić w kategorie, w których się do tej pory nie było… Czy Bandi ma ambicję rozwijać się poza kategorią pielęgnacji?

Joanna Draniak-Kicińska: Tak, już to zrobiliśmy – z okazji jubileuszu rozszerzyliśmy portfolio o kosmetyki trychologiczne. Mamy markę Tricho-esthetic, która okazała się wielkim sukcesem.

A jaki jest odbiór tych zabiegów przez klientów?

Joanna Draniak-Kicińska: Bardzo dobry. Przede wszystkim dlatego, że to bardzo dobre, skuteczne kosmetyki. Konsumenci nam mówią o tym bezpośrednio, ale mierzymy też działanie aparaturowo i tu dowody skuteczności tych kosmetyków są niepodważalne. Jedna z pań po takim zabiegu przyszła do salonu z kwiatami, tak bardzo szczęśliwa była, że jej stan skóry głowy i kondycja włosów się poprawiły.

Serce do kosmetyków

Co uważają Panie za najważniejszą przewagę konkurencyjną marki Bandi?

Joanna Draniak-Kicińska: Zaangażowanie ludzi tworzących markę Bandi, którzy do pracy przychodzą z uśmiechem, a wychodzą z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. To, co robimy, czynimy najlepiej, jak potrafimy. A same produkty? Bardzo mało konsumentów zgłasza jakiekolwiek podrażnienia, co w dzisiejszych czasach jest raczej ewenementem. Mamy bardzo mało konserwantów w składzie, opakowania są typu air-less  – to czyni nasze kosmetyki bezpiecznymi dla bardzo wymagających konsumentów.

Bogda Draniak: Kiedyś dostawcy mówili nam, że kupujemy olbrzymie ilości składników aktywnych. Tylko że nie dajemy ich w ilościach nieznacznych, ale właśnie dużych, by to, co ma zadziałać, zadziałać mogło. Do dziś skuteczność jest dla nas bardzo ważna. Nie chcemy być gołosłowni.

Mówi się w branży, że obie Panie macie niezwykłe serce do kosmetyków. Co się zdaniem Pań za tymi słowami dokładnie kryje?

Joanna Draniak-Kicińska: Myślę, że lubimy to, co robimy. Sprawia nam to po prostu frajdę. Czujemy, że nasze działanie ma sens. I pewnie o to chodzi tym, którzy tak o nas mówią. To skądinąd miłe, dziękuję!

Rodzinna firma

Czym jest dla Pań firma Bandi?

Bogda Draniak: Piątym dzieckiem.

Joanna Draniak-Kicińska: Miejscem samorealizacji.

Wyrzeczenia w biznesie… Zdarzają się? Pamiętają Panie jakieś najważniejsze?

Joanna Draniak-Kicińska: Bardzo bolało, kiedy w przedszkolu mojego dziecka trwał występ z okazji Dnia Matki, na którym nie mogłam być. Akurat przebywałam na jakichś zagranicznych targach. Niby nieobecność usprawiedliwiona, ale źle się z tym czułam…

Bogda Draniak: Podobnie. Najważniejsze wyrzeczenie na pewno jest związane z czasem, który firma zabrała moim dzieciom.

Salvadore Dali powiedział, że dopóty warto mieć pieniądze, dopóki nie zagubi się mądrości dostrzegania rzeczy, których nie można za nie kupić. 

Joanna Draniak-Kicińska: I o tym właśnie powiedziałam w kwestii poniesionych wyrzeczeń. Nie przywiązuję większej wagi do pieniędzy. Mają one dla mnie siłę nabywczą. Nigdy jednak nie pociągały mnie luksus, kupowanie dla samej przyjemności kupowania… Pieniądze są potrzebne, by jakoś normalnie funkcjonować, ale nie mogą stać się w życiu bożkiem. W nadmiarze niejednego zgubiły.

Podczas urlopu wyłącza Pani myślenie o firmie czy nie da się tak po prostu wyłączyć tej wtyczki?

Joanna Draniak-Kicińska: Nie wyłączam komórki, odbieram normalnie maile. Jestem zawsze w kontakcie, gdyby ktoś mnie potrzebował.

To w ogóle można wówczas odpocząć?

Joanna Draniak-Kicińska: Bardzo dobrze pracuje mi się z widokiem na morze…

Plany na przyszłość

Lubi Pani słowo sukces?

Joanna Draniak-Kicińska: Nie. Nie używam go zbyt często. To raczej dziennikarze pytają mnie, co uważam za sukces, kiedy odniosłam pierwszy sukces, czy sukces mnie zmienił? I z reguły nie wiem, co odpowiedzieć, by uniknąć banału. Ja po prostu robię swoje, a czy to jest sukces? Chyba nie mnie oceniać.

To inaczej: jest satysfakcja z tego, do czego obie Panie doszłyście? A może ciągły niedosyt?

Bogda Draniak: Na pewno czuję satysfakcję. Choć uważam, że od wielu lat są to już zasługi wyłącznie Joanny i jej męża. Mój sukces to fakt, że udało mi się przekazać firmę w ich ręce i teraz widzę, jak dzięki pracy, zaangażowaniu, nowym pomysłom Bandi nieustannie się rozwija. Niedosyt jednak warto odczuwać, by nie popaść w stagnację. Trzeba zawsze mieć jeszcze coś do zrobienia w życiu.

Joanna Draniak-Kicińska: No dobrze: satysfakcję odczuwam nieraz. Ale za chwilę jest tyle rzeczy do zrobienia, że nie pławię się w tych myślach, tylko zakasuję rękawy i do roboty!

Jak wyobrażacie sobie firmę i markę Bandi za jakieś 10–20 lat?

Joanna Draniak-Kicińska: Chciałabym, żeby firma żyła aktywnie, żeby nie zatraciła swojej atmosfery otwartości. Mam nadzieję, że wciąż będziemy pracować z taką przyjemnością jak obecnie. Zależy mi, żeby nasze kosmetyki były jeszcze lepiej rozpoznawalne wśród konsumentek.

Bogda Draniak: Znam moją córkę jak nikt inny. I wiem, że choć jest bardzo skromna, zawsze realizuje swoje cele. Jestem więc spokojna o firmę oraz markę. I szczęśliwa, że to Joanna tym wszystkim kieruje!

BANDI COSMETICS

Zmień pielęgnację na profesjonalną

Jaka jest kobieta biznesu? Wywiad z Joanną Draniak-Kicińską.

Jaka jest kobieta biznesu? Wywiad z Joanną Draniak-Kicińską.

Jaka jest kobieta biznesu? Silna, wymagająca przede wszystkim od siebie, pracowita, ale też empatyczna, wrażliwa, czasami potrzebująca wysłuchania jej problemów i wsparcia. Pań prowadzących własny biznes nie brakuje. Są odważne, mądre, świetnie wykształcone, chcą dzielić się własnymi doświadczeniami i wspierać nawzajem. Joanna Draniak – Kicińska, prezes firmy Bandi ma chyba wszystkie cechy kobiety biznesu.

Skromna, empatyczna, pracowita.

Podkreśla, że nie jest prezesem siedzącym w swoim gabinecie i z jego perspektywy nadzorującym pracę w firmie. Wcale nierzadko zdarza się, że pracuje ze swoimi pracownikami, zna ich obowiązki i kiedy trzeba zastępuje ich.

Co jest najtrudniejsze?

Relacje międzyludzkie i konieczność dokonywania codziennego wyboru pomiędzy byciem kobietą, która rozumie, że każdy ma problemy i potrafi współczuć, a szefową, która musi egzekwować wykonywanie obowiązków i rozliczać z tego pracowników. Właśnie te relacje międzyludzkie są najtrudniejsze. Czasami trudno bowiem znaleźć granicę pomiędzy byciem szefem, a byciem koleżanką. Chciałabym być współczującą osobą, rozumieć problemy innych, ale z drugiej strony biznes jest wymagający – mówi prezes Bandi.

Firma rodzinna

Wszystko nas zmienia, świat, który nas otacza, sytuacje, w których się znajdujemy, ludzie, których spotykamy. Mam nadzieję, że to wszystko zmienia mnie na lepsze. Nie musiałam dostosowywać się do biznesu, bo byłam wychowywana w tym duchu od najmłodszych lat. Przejęłam firmę rodzinną po mamie, która prowadziła ją ponad 20 lat. Wiedziałam, w jakie buty wchodzę, czego ta firma wymaga od mnie, z pełną świadomością przejęłam biznes, w którym od najmłodszych lat wychowywałam się i wiedziałam jakich poświeceń wymaga jego prowadzenie – mówi pani Joanna.

Dziś nierzadko gośćmi w jej gabinecie są dwie córeczki, ich rysunki zdobią ścianę, a w kącie czekają na nie zabawki.

Dwie kobiety biznesu - Joanna Draniak-Kicińska i Jej Mama Bogda Draniak

Kobieta biznesu na 100%

W relacjach biznesowych lubi rozmowy o konkretach. Zna cienie i blaski bycia szefem.

Presja i odpowiedzialność jest ogromna, nie tylko za pracowników, którzy mają na utrzymaniu rodziny, ale także za wszystkich, którzy używają produktów Bandi. Dlatego nie robię nic na pół gwizdka, wkładam w swoja pracę całą energię i pasję. Kiedy coś robię, to na 100% i nawet jeśli coś mi nie wyjdzie, to nie mam sobie nic do zarzucenia, bo wiem, że zrobiłam wszystko, co mogłam – mówi.

Co daje siłę na trudne chwile?

Często, w trudnych chwilach, ma ochotę rzucić własny biznes, przepracować w czyjeś firmie 8 godzin a potem poświęcić czas rodzinie. Jednak to odpowiedzialność i nadzieja, jaką pokłada w niej mama, każe jej podejmować wyzwania na nowo.

Mam czasami takie myśli, że sprzedam firmę, będę żyła inaczej, jednak wyrazy zadowolenia a nawet podziękowania od klientów i pracowników pozwalają cieszyć się z własnej firmy. Tych miłych rzeczy jest tak dużo, że niwelują problemy – mówi pani Joanna. Wystarczy jednak parę godzin odpoczynku, czas spędzony z rodziną, która daje siłę, by wróciły chęci do pracy. Pracy, która uczy pokory – dodaje.

Kobieta biznesu i członek zespołu

Stara się, by rodzinny klimat w jej firmie sprzyjał jakości pracy. Zna każdy szczegół pracy, jest  członkiem zespołu. Kiedy trzeba, po prostu zastępuje pracowników na ich stanowiskach. Plusy bycia szefem?

Brak szefa, brak akcjonariuszy, którzy wymagają wyłącznie finansowych wyników, możliwość realizowania własnych marzeń i planów. To jednak rodzi ogromną odpowiedzialność. Jestem osobą nauczoną jeść małą łyżeczką, dlatego lubię czuć się bezpieczna i np. nie zaciągać wysokich kredytów – mówi p. Joanna.

Minusy posiadania własnej firmy? Dla pani Joanny najtrudniejsze jest bycie w pełni dyspozycyjnym, nawet przez całą dobę. Codziennie poświęca firmie wiele godzin. Wspiera ją mąż, bez którego nie wyobraża sobie funkcjonowania Bandi.

To on stworzył od podstaw całą stronę logistyczną, to był dla nas olbrzymi skok cywilizacyjny – mówi prezes Draniak-Kicińska.

Czy czuje się kobietą biznesu?

Chyba jeszcze jestem za młoda na to (śmiech). Na razie jestem ciężko pracującą na ten sukces. Może za 20 lat będę mogła o tym porozmawiać.

Rozmawiała: Anna Daniszewska

KOSMETYKI BANDI

Tworzymy je od ponad 30 lat

Jak powstają nowe kosmetyki Bandi?

Jak powstają nowe kosmetyki Bandi?

Jeśli zastanawialiście się kiedyś skąd biorą się pomysły na nowe kosmetyki Bandi i jak to się dzieje, że kosmetyk trafia w końcu w Wasze ręce, to dzisiaj chcemy Wam o tym trochę opowiedzieć.

Po pierwsze – liczą się pomysły na nowe kosmetyki

Każdego roku wszystkie osoby odpowiedzialne na powstanie nowych kosmetyków, ich skład i wygląd zbierają się na najważniejszym corocznym spotkaniu marketingowym. Są tam obecni: technolodzy, kosmetolodzy, specjaliści od marketingu i social mediów. I tak zaczyna się nasza wielka burza mózgów. A że w Bandi za powstawanie nowych kosmetyków odpowiadają głównie kobiety, to są to spotkania pełne emocji i niezwykle twórcze 🙂 Tak było również w tym roku. W dniach 23-24 lipca spotkałyśmy się w jednej z podwarszawskich Willi by wspólnie ustalić strategię działania na przyszły rok. To co działo się na miejscu możecie w skrócie zobaczyć oglądając poniższy filmik.

Inspirację na nowe kosmetyki czerpiemy od Was

Każde nasze spotkanie marketingowe to wiele prezentacji dotyczących nowości i trendów w świecie kosmetyki. Technolodzy opowiadają o innowacyjnych surowcach, kosmetolodzy przedstawiają najskuteczniejsze zabiegi, marketing relacjonuje to, co dzieje się w świecie opakowań oraz o czym mówi się w social mediach. Wszystko to podsumowuje nasza Dyrektor Marketingu i Sprzedaży. Jednak zawsze najważniejsze są dla nas informacje, które płyną od Was. Skupiamy się na tym, które kosmetyki lubicie, zastanawiamy się jak ulepszyć te, do których mieliście zastrzeżenia, podsumowujemy Wasze propozycje na nowości. To trochę tak jak byście byli tam z nami 🙂

Nowe kosmetyki Bandi powstają w oparciu o trendy i innowacje oraz oczekiwania naszych klientów

Czas na relaks

Po całym dniu burzy mózgów wieczorem przychodzi czas na odpoczynek i relaks. I choć w większości znamy się już od wielu lat, na każdym takim spotkaniu dowiadujemy się o sobie czegoś nowego. Wszystkie bardzo lubimy te chwile i niekończące się rozmowy, a potem wspominamy je cały kolejny rok, aż do następnego spotkania marketingowego.

Głowa pełna pomysłów i gotowy plan działania

Drugi dzień to zwykle podsumowania wszystkich pomysłów na nowe kosmetyki. To wówczas zapadają najważniejsze decyzje. Do domów wracamy z gotowym planem działania, pełne entuzjazmu i podekscytowania, gotowe do pracy nad nowymi projektami. Czym zaskoczymy Was w przyszłości? Pierwsze odpowiedzi na te pytania już niebawem 🙂 A jeżeli jesteście ciekawi jak powstawały pierwsze kosmetyki Bandi to przeczytajcie artykuł „Kosmetyki Bandi – jak to się zaczęło”?

BANDI COSMETICS

Kosmetyki opracowane
dzięki Wam

Wyróżnienie Love Cosmetics Awards 2020 dla Peptydowego boostera

Wyróżnienie Love Cosmetics Awards 2020 dla Peptydowego boostera

W ostatnim czasie otrzymaliśmy wyjątkowe wyróżnienie LOVE COSMETICS AWARDS 2020 za Peptydowy booster redukujący zmarszczki z linii Gold Philosophy! Kryterium oceny produktu były #brand #emotions #quality czyli #marka, # emocje i #jakość. Wyróżnienie ma charakter krajowy oraz międzynarodowy.

Peptydowy booster redukujący zmarszczki to luksusowy, profesjonalny reduktor zmarszczek o lekkiej konsystencji. Posiada on niezwykłe właściwości przeciwstarzeniowe i zadowoli gusta nawet najbardziej wymagających konsumentów.

Dziękujemy za to wyjątkowe wyróżnienie.

Peptydowy booster redukujący zmarszczki
Kosmetyki Bandi – jak to się zaczęło?

Kosmetyki Bandi – jak to się zaczęło?

Wywiad* z Bogdą Draniak – założycielką firmy Bandi, wielką pasjonatką kosmetyków i ich receptur.

Chemiczka marzy o kosmetykach…

Już jako dziecko zakładałam biały fartuch i widziałam swoją przyszłość w laboratorium. Do 1986 roku pracowałam w Instytucie Chemii Przemysłowej w Warszawie. Myślałam jednak bez przerwy, co zrobić, by zająć się bardziej chemią użytkową, a nie tylko badaniami naukowymi. Kosmetyki były tą dziedziną, która najbardziej mnie interesowała.

Zajmowałam się wówczas zawodowo bardzo skomplikowanymi zapewne dla laików kwestiami, np. chromatografią gazową, utlenianiem benzenu… Jednak nie czułam z tej mojej pracy pełnej satysfakcji. Próbowałam, co prawda, dodać trochę życia tej mojej chemii, na przykład poprzez pisanie rozmaitych wniosków racjonalizatorskich, ale wciąż czułam, że nie robię tego, co tak naprawdę bym chciała.  Kosmetyki chodziły mi po głowie bez przerwy. Poznałam też w Instytucie osoby zajmujące się tą dziedziną od strony badań. Sąsiadowałam z zakładem zajmującym się chemią tłuszczów, w którym przeprowadzono chromatografię surowców kosmetycznych. Robiono również emulgatory – powstał tam pierwszy polski zagęstnik, który zresztą wykorzystałam później w moim produkcie. To był emulgator na bazie tłuszczu lisiego.

Do zmiany pracy zmobilizowali mnie koledzy, zwłaszcza ci, którzy odeszli z Instytutu i zajęli się własną działalnością. Doszłam w końcu do przekonania, że muszę się zdecydować i ja, bo inaczej wciąż będę miała to męczące poczucie, że jestem nie na swoim miejscu. Chciałam też być bliżej rodziny. Wydawało mi się, że jak otworzę własną działalność, będę miała więcej czasu dla czwórki dzieci.

Od czego się zaczęło?

Najpierw poszukiwałam surowców, mieszadeł, jakichś prowizorycznych urządzeń… Zaczęłam tworzyć laboratorium w domu, w Michałowicach, i tam robiłam pierwsze próby recepturowe. Jak to wyglądało? Mała zlewka, mieszadło, kilka surowców, garnki i… nieustanne próby takiego połączenia składników i ich wymieszania, by coś z tego wyszło.  Funkcjonowałam tak przez trzy lata. Dom był duży, częściowo niewykorzystany, więc stworzyłam tam coś na kształt małej manufaktury. Miałam początkowo do pomocy tylko jedną pracowniczkę.

Te pierwsze kosmetyki robione jeszcze zupełnie w pionierskich warunkach udawały się naprawdę nieźle. Miałam zaprzyjaźnioną kosmetyczkę, która była moją pierwszą recenzentką. Uważała, że kosmetyki są bardzo dobre. Szybko jednak złapałam prawdziwe kontakty branżowe. Zaczęłam dostawać katalogi z ofertą surowców, maszyn. I od firm zagranicznych, i od polskich. Te polskie surowce były najczęściej tańsze, ale jednak ustępowały jakością zagranicznym. Postawiłam więc na importowane, chcąc wytwarzać produkty naprawdę wysokiej jakości.

Poszukiwanie nowych receptur

Po pewnym czasie moi koledzy, którzy w branży kosmetycznej działali dłużej, zachęcali mnie, bym bardziej rozwinęła ten biznes, weszła mocniej na rynek. Do tego jednak potrzebowałam lepszych receptur, bardziej fachowo przygotowanych. Musiałam stworzyć kosmetyki, które naprawdę będę mogła postawić bez kompleksów na półce w drogerii. Zależało mi, by miały właściwy skład, były stabilne, przyjemne w aplikacji. I taki kosmetyk w końcu spod mojej ręki wyszedł. Stworzyłam krem Koala. To był bardzo dobry krem na dzieci. Krem Koala sprzedawał się wyśmienicie… był naprawdę niesamowity! Znalazłam po 10 latach niewykorzystane opakowanie i… produkt ten wciąż wyglądał i pachniał, jakby zrobiono go ledwie kilka miesięcy wcześniej. Był więc bardzo stabilny.

Siła w rodzinie

Wspierała mnie cała rodzina. Choć powiem szczerze, że były sytuacje, kiedy się również potwornie irytowali, i wcale się im nie dziwiłam. Jakiś przykład? Pracowałam kiedyś nad tłuszczem norczym, by go właściwie oczyścić. Cały dom nam wtedy oczywiście przeszedł niezbyt przyjemnym zapachem. A cóż ja mogłam zrobić? Wtedy poznawałam te surowce, wszystkiego uczyłam się na własną rękę… Czasem właśnie za cenę takich „doznań” sensorycznych.

Dzieci bardzo mi pomagały. Cała czwórka! Najstarszy syn był już żonaty. Moja synowa pracowała ze mną, bardzo mnie wspierała od strony PR-u i marketingu. Ta współpraca trwała jakiś czas, zanim nie przeszła do firmy swojego męża. I chyba lepiej, bo teściowa i synowa nie powinny spędzać za dużo czasu razem. (śmiech) W ogóle na początku działalności bardzo wesoło wyglądały różne procesy produkcyjne, w które angażowała się cała rodzina.

Jakie były te pierwsze kosmetyki?

Pierwsze kosmetyki to: balsam do ciała, krem Koala i krem kolagenowy do twarzy. Zresztą z tym ostatnim też jest zabawna historia: krem kolagenowy początkowo nazywał się Alga, choć w nim wcale alg nie było! Bardzo mi się jednak nazwa podobała i marzyłam o tych algach bardzo… W końcu udało mi się algi jakoś pozyskać i stworzyć właściwy krem z algami, więc temu pierwszemu zmieniałam nazwę na kolagenowy. W każdym razie produkty sprzedawały się naprawdę świetnie i to moje mieszadełko w domu wciąż pracowało.

Zawsze zależało mi na innowacjach. Bardzo wcześnie, jeszcze przed rokiem 1990, wprowadziłam na przykład francuskie liposomy. Krem Bandi z liposomami był na polskim rynku pierwszym z tym składnikiem. Kupowałam też od tego dostawcy mukopolisacharydy  oraz oxylastil – składnik białkowy świetnie regenerujący i dotleniający skórę. Po jakimś czasie zrobiłam też żel z liposomami, to był doskonały kosmetyk. Panie badające produkt mówiły, że krem był świetny, ale żel – mistrzostwo świata! Wiedziałam dlaczego – bo dawałam do niego nie jeden czy dwa procent liposomów, a tyle sugerował producent, ale piętnaście! Na jakości nie oszczędzałam bowiem nigdy.

Wiedzę o surowcach czerpałam głównie z targów. Wyjeżdżałam do Bolonii, do Las Vegas. Tam był cały świat. Widać było, jakie trendy są na Zachodzie, a do nas docierały one zawsze z pewnym opóźnieniem. Moja siostra, kosmetyczka z Australii, też podpowiadała mi, jakie nowości światowe są na topie. Bardzo lubiłam te nasze rozmowy. Jej wiedza o kosmetologii była wręcz niezwykła. Widać było, że nie minęła się z powołaniem.

Czas na zmiany

Dotarło do mnie w końcu, że nie mogę poprzestać na takiej chałupniczej produkcji i zdecydowałam się na zakup nowocześniejszych maszyn – to był pewnie rok 1990. Mówię o tym etapie biznesu, gdy przeszłam z garnków na maszyny. Wiem, że sporo kolegów wtedy uważało to za niepotrzebną rozrzutność: wystarczały im kotły czy nawet pralki zamiast profesjonalnych urządzeń produkcyjnych. Kupiłam maszynę o nazwie Stefan, co prawda pierwotnie stworzoną do przemysłu spożywczego, ale po przeróbkach okazała się fantastyczna do produkcji kosmetyków. Służyła nam przez lata! Poza tym jeden z zaprzyjaźnionych konstruktorów zrobił dla mnie specjalny młynek do homogenizacji kosmetyków. Kiedyś oglądali go fachowcy z Francji i nie mogli wyjść z podziwu, jak było to perfekcyjnie wykonane. W tym czasie koledzy kupowali dobre samochody, a ja wciąż tkwiłam za kółkiem małego fiata. Jednak maszyny miałam od nich zdecydowanie lepsze. I to mnie właśnie cieszyło!

Największe trudności w tworzeniu kosmetyków?

Pod górkę miałam wtedy z wieloma rzeczami. Najgorzej było z opakowaniami. Po prostu brakowało ich na rynku! Producentom kosmetyków udzielała się w tej kwestii wręcz desperacja, wielu z nas zbierało kubeczki plastikowe po serkach czy innych produktach, żeby zdobyć surowiec na polistyren, z którego robiono opakowania. To był dopiero recycling! Z surowcami też było trudno – zwłaszcza takim mniejszym firmom jak moja, bo pierwszeństwo zakupu zawsze miały duże firmy, które zamawiały większe partie. My musieliśmy grzecznie czekać na naszą kolej albo bardzo żarliwie prosić o jakiś przydział. Żeby nie tracić czasu, próbowałam, i to się czasami udawało, odkupić, np. 10 kg oleju. I ten olej przewożony był z Krakowa do Warszawy koleją. Dziś to brzmi jak bajki z mchu i paproci, ale takie to były czasy…

Co znaczy Bandi?

Firma początkowo nazywała się B&D – od inicjałów mojego imienia i nazwiska. W latach osiemdziesiątych angielski nie był w tak powszechnym użyciu jak teraz. Klienci nie wiedzieli, jak czytać znak graficzny „&”, więc jeden z synów zasugerował po prostu taki zapis nazwy i tak już zostało.

Od 2004 roku rozpoczął się proces przekazania firmy w ręce mojej córki Joanny. Poczułam wtedy ulgę, że ona zajmie się tymi wszystkimi kwestiami organizacyjnymi, bieżącymi, a ja znów będę mogła wrócić do laboratorium. Spadła ze mnie odpowiedzialność, na nowo poczułam się wolna. Oczywiście zależało mi, by inne dzieci potraktować sprawiedliwie – i tak też podzieliliśmy udziały. Joanna ma ich nieco więcej właśnie dlatego, że zdecydowała się zostać prezesem firmy. Cieszę się też, że mąż Joasi bardzo pomaga jej w prowadzeniu biznesu. Mam poczucie, że firma, którą stworzyłam, jest teraz w dobrych rękach.

Bogda Draniak i Jolanna Draniak-Kicińska - to dzięki Nim powstają kosmetyki Bandi

*Fragment z książki Lidii Lewandowskiej „Piękne historie. Sukces polskich marek kosmetycznych”.